Wolny dzień w tygodniu zdecydowanie sprzyja gotowaniu, zwłaszcza, jak humor nie dopisuje, wtedy jest chęć na wszystko:) Niedaleko mojego domu jest świetny targ warzywny, a obok niego pełno sklepików, gdzie można kupić inne składniki potrzebne do obiadu. Tak trafiłam na stoisko rybne, gdzie, jak się okazało pracuje pani, która jest fanką gotowania i robienia zdjęć:) Nie dość, że naprawdę bardzo miło mnie obsłużyła i doradziła, to jeszcze zaproponowała, że następnym razem podsunie mi swoje przepisy:) Niesamowite jest to, jak niewiele potrzeba, żeby poprawić komuś humor. Myślę, że jeśli w każdym sklepie byłaby choćby jedna taka pani, wielu z Was polubiłoby gotowanie:)
Dziś proponuje Wam danie, które swoim podaniem robi wrażenie, a jest naprawdę dość proste w przygotowaniu. Mam tu na myśli polędwicę z dorsza z blanszowanym szpinakiem i salsą z pomidorów. Tak naprawdę możecie użyć każdej ryby, ja wybrałam tą ponieważ jest naprawdę delikatna i po upieczeniu/ usmażeniu nie pozostawia w mieszkaniu zapachu ryby i co najważniejsze nie ma ości:)) Zaczynamy..
Składniki: ( na dwie osoby)
400 g polędwicy z dorsza
2 garści świeżego szpinaku
opakowanie pomidorków koktajlowych
2 ząbki czosnku
łyżeczka masła
3 łyżki oliwy
2 łyżki octu balsamicznego białego ( może być też ciemny)
1 łyżeczka sosu sojowego
1 łyżeczka cukru
sól, pieprz ( najlepiej cytrynowy)
szałwia- opcjonalnie
Polędwicę z dorsza oprószamy solą i pieprzem ( opcjonalnie możemy posypać szałwią). Smażymy na patelni na małej ilości oliwy od strony grzbietowej ( będzie ona troszkę ciemniejsza) ok. 15- 20 minut na średnim ogniu.
Pomidorki nacinamy i zalewamy wrzątkiem, żeby łatwiej pozbyć się skórki. Wrzucamy na patelnię z oliwą i pokrojonym drobno ząbkiem czosnku. Dusimy około 10 minut. Dodajemy ocet balsamiczny, sos sojowy, cukier, sól i pieprz do smaku i mieszamy.
Szpinak dokładnie myjemy, każdy liść z osobna, bo zazwyczaj ma on sporo piasku. Blanszujemy na maśle z pokrojonym na cienkie plasterki ząbkiem czosnku.
Do głębokiego talerza kładziemy salsę z pomidorów, na to szpinak a na samą górę rybę.
Smacznego!!!!
A.
Jak obiecałam tak zaglądam na Pani bloga...Zamiast tłumaczyć swoim klientom jak przestać uprawiać profanację na rybach w postaci smażenia ich w bułce tartej, odeślę ich po prostu tutaj! :) Wygląda smakowicie i oczywiście spróbuję i podzielę się dalej przepisem,pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję:) z pewnością się u Pani jeszcze pojawię, bo lubię ryby pod każdą postacią:) i chyba skuszę się na tą zieloną herbatę, bo mnie Pani zainspirowała:) pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń